Wracałam do Warszawy jakąś wybitnie dziwaczną trasą, którą wymyślił Janosik...
I, byłabym mocno zła gdyby nie zuważony po drodze, opuszczony dom :)
Zrekompensował mi nadrobienie chyba z 20 kilometrów, przez Janosikowe kombinacje...
Domostwo jak widać solidne.
Opuszczone z jakiś powodów ale pilnowane przez czujnego Sąsiada.
Bacznie przez Niego obserwowana, nawet nie próbowałam zaglądać do środka.
Trochę szkoda ale nie było żadnej szansy.
Może dom niedługo znów będzie zamieszkały.
Może ktoś go pięknie odremontuje i przeżyje w nim wiele szczęśliwych lat...
Miejmy nadzieję bo przy olbrzymiej ilości opuszczonych budynków na Mazowszu, które popadają w ruinę - każdy uratowany, jest dla mnie widokiem bardzo optymistycznym.
Pozdrawiam serdecznie :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz